wtorek, 3 kwietnia 2012

Karnawał Blogowy #30 - O roli listu gończego i nagrody za głowy - w wersji poszerzonej weną.


Temat zbrodni nie mógłby się pojawić bez niechęci do owych zbrodniarzy – czy to ze strony prawa, w postaci rządów, lokalnych szeryfów czy innych herosów wioski jak i ze strony konkurencji.

Pozwolę sobie zacząć od kwestii nagrody – z jednej strony wyznaczanej za głowy naszych postaci /częste dla mnie jakoś doświadczenie/ czy za głowy przeróżnych innych postaci, na które to nasi bohaterowie postanawiają zapolować w celach szerzenia prawa czy też częściej szerzenia gotówki w swe sakwy. Albo postanawiają nie polować co czasem przytrafia się nieostrożnemu Mistrzowi Gry który pozostawia inne wyjście swoim graczom;)

Zacznę może od tej pierwszej opcji, to jest nagrody za głowy naszych postaci. Gdy nasza postać/postaci popełnia/popełniają przestępstwo na terenie zamieszkałym i stanowiącym pewną społeczność zdolną do utrzymania na swoim terenie praw, zwykle rusza za nimi jakowyś pościg – podstarości z hajdukami w Dzikich Polach, czy jakowyś Szeryf z pomocnikami w Neuroshimie czy inny odpowiednik w innym systemie. Jeśli jest to okolica cywilizowana, zwykle lokalna władza obwiesza okolicę portretami naszych postaci i rozsyła patrole mające na celu ujęcie naszych zbirów. Zwykle oznacza to dla naszych postaci konieczność ukrywania się i mozolnego przemykania, celem, uniknięcia patroli straży miejskiej, milicji czy też oddziałów wojska – oczywiście jak zwykle zmuszony jestem dodać – zależnie od systemu.
 Oczywiście w sytuacji gdy jest to pustkowie sprawa wygląda inaczej – list gończy dociera do kluczowych lokalizacji – osad, karczm, promów itd. oraz do łowców nagród, którzy stanowią jedno z ulubionych wyjść MG w takiej sytuacji.
Wybaczcie że zacząłem od tak oczywistego podsumowania ale sprawa nie wygląda tak prosto jak by się mogło wydawać. Związek z tematem ma to taki że stanowi tą różnice pomiędzy nagrodami otrzymywanymi i wyznaczanymi i ich rolą w przygodzie. W cywilizowanym regionie: otoczeniu Nowego Jorku, sportretowanego ostatnio dokładnie w nowym dodatku do Neuro, w miastach Warhammerowego Imperium czy Londynie Świata Mroku czy Zewu Cthulhu pojawienie się plakatu gończego z dopiskiem tyle a tyle za informacje która umożliwi ujęcie wskazanych może bardzo zaburzyć sytuacje naszych postaci – zwykle uniemożliwia im normalne funkcjonowanie – gracz takowy skorzysta jak najbardziej z mętnej karczmy/pubu ale czy wpuszczą go do świątyni? A nawet jeśli, czy kapłan uzdrowiwszy rannych, nie wyda ich straży? Czy przejdą główna ulicą? A ich zasoby finansowe? Bank odpada, jeśli nie wybrali wcześniej środków – mają problem. Miejsca publiczne? Stałe patrole. W Dzikich Polach czy innych systemach o dość luźnej, nazwijmy to zabudowie – sprawa jest powiedzmy że prosta. Hejda w las i tyle nas widzieli, ale czy nasze postaci poradzą sobie bez zasobów miejskich – nie mówimy o jedzeniu czy innych potrzebnych zapasach, kreatywne postaci dadzą sobie radę – a jeszcze mistrz czasem i samodzielność nagrodzi. Ale w 20 wieku? Nawet w świecie Warhammera gdzie nie pojawia się w przeciwieństwie do DP czy Neuro broń palna, która wymaga stałych zapasów amunicji, której nie zrobimy z kija i odchodów łosia – postaci nie uzupełnią zapasów i sprzętów z leśnej tylko ściółki, nie mogą w nieskończoność napotykać leśnych handlarzy czy łatać zbroi kawałkiem kory. Ile razy napotkają zaginione sprzęty w środku lasu? Mogą postąpić jak zbóje – rabować pojedyncze leśniczówki, kupców z osiołkiem czy domy na uboczu – ale czy zdobędą wszystko czego potrzebują? Wątpię, nie wspominając że w końcu i leśnicy urządzą zasadzkę czy sprowadzą Łowce /w końcu nasze postaci nie są jedynymi które zadziwiającym zbiegiem okoliczności ktoś wynajmuje po wsiach – ktoś może zostać wynajęty i na nich/. Kupcy przestaną wędrować. Jak przedstawię w jednej z następnych notek[1], los zbójców jest trudny, a gracze mogą uznać to za ponad ich siły – zacznie im brakować możliwości swobodnej wędrówki. W mieście bez kryjówki czy wsparcia nie przetrwają długo – w końcu napotkają strażników, w końcu wyda ich dostawca czy paser – w końcu wejdą w paradę lokalnym przestępcom. Ale może postaci są stąd. Może należą do grupy – daje to sporą przewagę i umożliwia odegranie ciekawej sesji w stylu Urban fantasy ale i ta sytuacja ma wady, choć trzeba przyznać – mimo wszystko graczom jest łatwiej grać niż „leśnej drużynie Robina w worku”. Tu zaznaczę – graczom, wymaga to bowiem mniej inwencji w kwestiach technicznych –skąd co wziąć itd., postać nie musi już rozpalać ognia kijem i polować z dzidą na niedźwiedzia aby mieć co jeść. To nie znaczy że postaci łatwiej się żyje, czy też że łatwiej jej przeżyć.  Z kolei na tym aspekcie skupie się w następnej notce karnawałowej[2], która mam nadzieje pojawi się zgodnie z zapowiedzią.

Wydaje mi się że częstsza dla naszych postaci jest opcja gonienia niż ukrywania się. Gracze tworzą zwykle bohaterów którzy idąc przez wioskę, i zaczepieni przez ubogiego rybaka na środku pustyni ruszają ścigać złego bandytę, który uprowadził jego /rybaka/ biedną kulawą córkę czy tam inne Yeti[3]. Wydaje mi się że stosunkowo częściej stają się łowcami, a szkoda gdyż ciekawą odmianą jest spojrzenie od innej strony. Mój Czcigodny Mistrz Gry, którego z tego miejsca serdecznie pozdrawiam na ostatnich wielu sesjach (:P) urządził nam w tym względzie istny ruski rok i zapewniam że jest to ciekawa odmiana po tych wszystkich nielicznych okazjach kiedy wysyłał nas za jakowymś ZŁYM /czy tez dobrym ale nas wrobili/ a nasze postaci dostawały od nich oklep.
W kwestii nagrody za głowę, dodam że jest czasem świetnym motywatorem dla graczy –dalej pamiętam gdy MG poinformował mnie że za moją postać wyznaczono tysiąc sztuk złota, a ja, grając moim biednym zbójcą – kłusownikiem zawołałem z oburzeniem – tylko tyle?? Zainteresowanych informuje że majątek Karla liczył wówczas 5 brązowych.

Łowca Nagród jest dość ciekawą profesją w kanonie rpg. Dostępny w takiej czy innej formie w każdym systemie. Zwykle różniący się tylko techniką i podobny do swych odpowiedników. Zwykle ciekawy i dający okazje się wykazać. Zwykle kończący zarabiając w czasie sesji na czymś zupełnie innym. Ile razy graliście/prowadziliście kampanie gdzie Łowca Nagród z krasnoludem wytwórcą perfum i uczniem szambiarza wyruszali uratować księżniczkę czy zdobyć lek na zarazę. Gracz tworzy postać, postać toczy swe losy w świecie gry, Mistrz Gry bierze co dostaje i toczy fabułę. Fabuła się toczy, lecą dni, tygodnie, gracze awansują, odbywają przygody – ale jak często zgodnie ze swoją profesją? Tak naprawdę gra łowcą nagród ma sens fabularny gdy cała drużyną jest na to nastawiona. Nie możemy ruszyć niezgodną drużyna i liczyć ze w pełni wpasujemy się w fabułę tak aby pełnić swój zawód. Bo cóż? Dotrzemy do wioski, nazwijmy ją Pędziwoły i co? Krasnolud będzie sprzedawał swe produkty mleczarkom, szambownik zaleje się w trupa tanim piwem a ty, mój drogi Łowco powiesz im, poczekacie, wracam niedługo i lecisz za wskazanym ci przeciwnikiem? Jeśli drużyna nie jest na to nastawiona, nie pójdzie za tobą. Bo dlaczego to oni się maja dopasować, i kogoś gonić. To ty się dopasuj. Albo i pójdą ale jak często? Ile razy nim powiedzą nie? Przecież nie ciągle. Nie neguje że fajnie jest pograć Łowcą Nagród i można gp dołączyć do dowolnej drużyny – ale czy zawsze ma to sens? Jasne, papier zniesie wszystko, z założenia MG też powinien jeśli się dobrze uargumentuje. Ale Łowca czasem nie wtapia się tak łatwo.

W Neuro – łowca znajdzie zawód, w Świecie Mroku- zasadniczo też, Warhammer? No ba. Dzikie Pola? Plugawa i pogardzana to profesja, nie dla pana brata z herbem ale i chłopsko miejska drużyna się czasem trafia, a i Łowcę infamisów stworzyć można. Star Wars – jasne. Ale zanim postanowicie stworzyć stylowego Łowcę, zastanówcie się czy na pewno akurat tym razem warto. Może warto dla odmiany pouciekać? Pokryć się? Dla odmiany zagrać złym czy ściganym. Stwórz dla odmiany szalbierza, graj w kości, kantuj w karty, sprzedawaj relikwie wątpliwej legalności, napadaj, bij, kradnij i zabijaj – tak dla poszerzenie perspektywy. Cóż to za gra postacią dobrą, jeśli jej nie definiujesz jak trzeba. Czy na pewno twój „dobry wojownik” jest całkiem dobry? Szabrujesz zwłoki? Bijesz gdy cię wnerwią? Grasz fair? Zapytasz czy ma to jakieś znaczenie. Ma – nie przy wyborze postaci – ale to daje perspektywę, właśnie akcenty. Akcenty i odmiana, zupełnie jak na języku polskim w szkole. Dlatego zaproponowałem ten temat – aby zachęcić do spojrzenia z perspektywy – lubisz grać dobrym? Raz spróbuj złym - ale się postaraj; twój dobry później będzie ciekawszy. Grasz złym? Czy się postarałeś czy stworzyłeś karykaturę? Akcent i perspektywa, odmiana – to moja sugestia. To i dobry ubaw jaki daje możliwość zdemolowania czegoś, zrobienie burdy bez sensu i możliwość powiedzenia MG, sam prosiłeś bym dokładniej odgrywał postać.

Notkę tą i pozostałe w tej edycji karnawału blogowego dedykuję za Terrym Pratchettem:

"Mogą być nazywani Gwardią Pałacową, Strażą Miejską albo Patrolem. Niezależnie od nazwy, racja ich istnienia - w każdym dziele fantasy heroicznej - jest taka sama. To znaczy, mniej więcej w rozdziale trzecim (albo w dziesiątej minucie filmu) mają wbiec do komnaty, po kolei i pojedynczo atakować bohatera i ginąć. Nikt ich nigdy nie pyta, czy mają na to ochotę.
Książka poświęcona jest tym wspaniałym ludziom.[4]"

Płaskość zabija obraz. Cios siekierą w głowę też. Pozdrawiam mojego standardowego Mistrza Gry.


[1] Patrz Karnawał blogowy - zapowiedź
[2] Jak wyżej.
[3] A spróbujcie mi wmówić że wcale nie;)
[4] Straż! Straż!.

2 komentarze:

  1. "Gracz tworzy postać, postać toczy swe losy w świecie gry, Mistrz Gry bierze co dostaje i toczy fabułę. Fabuła się toczy, lecą dni, tygodnie, gracze awansują, odbywają przygody – ale jak często zgodnie ze swoją profesją? Tak naprawdę gra łowcą nagród ma sens fabularny gdy cała drużyną jest na to nastawiona. Nie możemy ruszyć niezgodną drużyna i liczyć ze w pełni wpasujemy się w fabułę tak aby pełnić swój zawód."

    W Warhammerze (obu pierwszych edycjach), pierwsza profesja standardowa jest profesją jaką bohater wykonywał w przeszłości - na starcie jest poszukiwaczem przygód. Stąd "uczeń szambiarza" nie musi być szambiarzem, a "wytwórca perfum" wytarzać perfumy - może wyruszyli na szlak w ucieczce od swojej dawnej pracy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście dopuszczam taką możliwość, zasadniczo był to przykład by zilustrować problem - faktycznie skoro w Warhammerze profesja startowa zasadniczo daje nam tylko startowe umiejki i przeszłość naszej postaci więc może powinienem był użyć innego systemu do ilustracji;)Chodziło mi o przedstawienie że łowca nagród w drużynie nastawionej na wykonywanie swojego zawodu ma duży problem, ponieważ w takiej sytuacji na sesji okaże się że każdy robi swoje a drużyna nie działa razem... Z komentarzem jak najbardziej się zgadzam i przepraszam za drobną niejasność, to mój pierwszy dłuższy post;) ps: za taki przykład może robić Neuro, Wampir Maskarada czy wspominani chłopi - ale jak mówię - może robić, wszystko zalezy od graczy. w końcu sam przyznasz że szambiarz i krasnolud od perfum mogą zapragnąć uprawiać swój zawód w drodze. W zasadzie zdarzyło się nam coś podobnego, choć oczywiście w innym niż przedstawiony składzie zawodowym;)

    OdpowiedzUsuń